czwartek, 29 czerwca 2017

Magdalena Kozieł - Nowak - Rok na wsi


Oto małe gospodarstwo agroturystyczne Basi i Piotra Listków. W codziennej pracy na polu i w obejściu pomagają im dzieci: Tymek, Maja i Franek, babcia Hela oraz pan Józek. Są tu też zwierzęta: koń, krowa, owce i świnki, indyki, kury, gęsi, kaczki oraz pies Misiek i dwa koty. Rodzinę często odwiedzają pani Malinowska, która wszędzie dojedzie na swoim rowerze, i jej wnuczka Ola. Po słodki miód, dynię i inne produkty przyjeżdża właścicielka ekologicznego sklepu, a dwa razy w roku, w okolicach sylwestra i na weekend majowy, do Krzętli zjeżdżają letnicy, by odpocząć od miejskiego zgiełku i odetchnąć świeżym powietrzem.
Tu rytm życia wyznaczają pory roku. Zimą pan Józek organizuje kulig dla gości z miasta. Wiosną trzeba zaorać i obsiać pole. Latem trwa praca przy żniwach i sianokosach. Jesienią ogniska i rodzinne pieczenie ziemniaków umilają wykopki. 
"Rok na wsi" zawiera dwanaście rozkładówek przybliżających życie w gospodarstwie. Dowiemy się, jakie obowiązki ma dziecko, a jakie dorosły, na czym polega praca na polu i przy zwierzętach. Dodatkowe dwie plansze to przedstawienie bohaterów oraz zabawa interaktywna.

Seria "Rok..." wydawnictwa Nasza Księgarnia to jeden z naszych ulubionych cyklów. To prosty, a zarazem ze względu na całą mnogość detali i szczegółów na kolejnych stronach wyczerpujący i frapujący dla młodych czytelników sposób na przekazanie tego, jak zmienia się świat wokół nich w ciągu następujących po sobie miesięcy.
Tym razem autorka zabiera maluchy na wieś, do gospodarstwa agroturystycznego, gdzie doskonale mogą poznać uwarunkowania przyrodnicze zmieniającego się otoczenia i tego, co te zmiany determinują.
Oprócz wspomnianych zmian ważni są również bohaterowie - zarówno ludzie, jak i zwierzęta na każdej ze stron odgrywają kluczowe role. Poznajemy ich obowiązki z zadania - co ważne zadania przydzielane są również najmłodszym bohaterom, dając im szansę wykazania się w wiejskich warunkach. 
Co ciekawe autorka nie ograniczyła się w swoich pomysłach na przedstawienie gospodarstwa do obowiązków - pokazując młodym czytelnikom również radosne elementy całości np. kulig czy puszczanie latawców.
Super propozycja dla młodszych i starszych, myślę, przede wszystkim tych, którzy mało mają do czynienia z wsią i tym, co się na niej dzieje. 








środa, 28 czerwca 2017

Cecelia Ahern - Lirogon

W południowo-zachodniej Irlandii, w dziewiczej okolicy, głęboko w lesie mieszka samotna młoda kobieta, Laura. Jest obdarzona niespotykanym talentem. Jej niezwykły dar polega na umiejętności naśladowania rozmaitych dźwięków.

Laurę przypadkiem odkrywa ekipa filmową. Jej talent okazuje się sensacją i za sprawą zaskakującego zbiegu okoliczności dziewczyna szybko staje się telewizyjną celebrytką. Z bezpiecznego i urokliwego miejsca, w jakim zawsze żyła, trafia do zupełnie obcego świata. Przyjdzie jej zmierzyć się z bezwzględnymi zasadami, jakimi rządzi się show-biznes. Tajemnicze pochodzenie dziewczyny i rodzinny sekret powodują, że zainteresowanie mediów wzmaga się z każdym dniem.

Równocześnie w jej życiu niespodziewanie pojawia się wielka miłość. Czy to uczucie zdoła uchronić ją przed pułapkami i niebezpieczeństwami czyhającymi w bezwzględnym świecie?

Tytułowy lirogon to piękny i niezwykły ptak, słynący z nadzwyczajnych zdolności naśladowania dźwięków. Jak wiele wspólnego ma główna bohaterka z tym płochliwym i kapryśnym stworzeniem, które tylko nieliczni mieli szczęście zobaczyć?


Często mnie zastanawia, jak to możliwe, że gdzieś w Europie żyją ludzie, którzy nie mają styczności z prawdziwym życiem - takim związanym z technologiami, nowoczesnością i wszelkimi jej udogodnieniami. Czy żyje im się lepiej? Czy są szczęśliwsi?
Do pewnego momentu z pewnością tak, ale okazuje się, że również oni, żyjąc w takim a nie innym w pewien sposób ograniczonym środowisku szukają szczęścia i miłości. Faktem jest, ze   z pewnością definiują je poprzez trochę inne oczekiwania niż nasze, ale cel pozostaje jeden - wielka miłość.

Taką właśnie bohaterką jest Laura, dziewczyna, która swoim niezwykłym głosem jest w stanie naśladować każdy dźwięk, który usłyszy. Taki ewenement i talent odkrywa ekipa telewizyjna zupełnie przypadkiem. Oczywiście jedna z reporterek widzi od razu w tym szansę na wielki komercyjny sukces filmu o tak niezwykłej istocie. Całe szczęście jej kolega z ekipy ma trochę więcej zdrowego rozsądku i stara się zagubioną Laurę w jakiś sposób chronić. Czy zostanie tylko jej przyjacielem?
Niespodziewanie dla wszystkich Laura zgadza się wystąpić w telewizyjnym show o poszukiwaniu talentów. Czy to dobra decyzja i co z niej wyniknie? O tym musicie przekonać się sami, zachęcam do lektury!

Z jednej strony to ciekawa opowieść o niecodziennym zjawisku i talencie, sytuacji, z którą nie ma się do czynienia na codzień. Z drugiej to opowieść o zderzeniu dwóch, całkiem innych światów, z którego to zderzenia rodzi się dość trudna miłość. Jest to także opowieść o czymś niecodziennym, poniekąd ulotnym - czy w zderzeniu z medialną rzeczywistością ma szanse się obronić?

To, co trochę przeszkadzało mi w lekturze to wplątywanie do akcji nie do końca do niej pasujących moim zdaniem wątków, jak chociażby męskich rozmów braci głównego bohatera, zupełnie nie pasujących do całości. Pomimo fajnego pomysłu na powieść nie udało się też moim zdaniem autorce utrzymać pewnego napięcia akcji, które sprawia, że z dużym zainteresowaniem przewraca się kolejną kartkę. Tu tego nie było. Niestety.

poniedziałek, 26 czerwca 2017

Krzysztof Koziołek - Góra Synaj

Anton Habicht za psie pieniądze pracuje w policji porządkowej Glogau (Głogowa). Gdy na jego drodze staje śledczy Matzke z policji kryminalnej i proponuje, żeby pracował razem z nim, Habicht nie może uwierzyć we własne szczęście. Pomaga Matzkemu przy śledztwie w sprawie śmierci chłopca, którego zwłoki znaleziono w zoo, na wybiegu dla niedźwiedzi.
Tymczasem w oddalonej o 35 km Neusalz (Nowej Soli) znaleziono zwłoki utopionego chłopca. Tamtejsza policja zajęła się śledztwem, a na własną rękę prowadzi swoje pewna hrabina.
Czy zgony młodych chłopców są ze sobą powiązane, a jeśli tak, to kto za nimi stoi? Dochodzenie w Glogau zatacza coraz szersze kręgi i wreszcie podejrzenie pada na pewnego obywatela pochodzenia żydowskiego, ale czy na pewno jest to sprawca, czy może kozioł ofiarny? W jaką grę sekretarz kryminalny Matzke wplątał Habichta i czy prowadząca na własną rękę śledztwo hrabina jest tylko znudzoną panią domu?




Od jakiegoś czasu jestem fanką retro kryminałów. Muszę przyznać, że pomimo początkowej niechęci teraz stały się dla mnie jednym z ulubionych gatunków. 
Tym razem wraz z bohaterami trafiany na Śląsk przedwojenny, gdzie giną mali chłopcy. Początkowo kilku zaginięć i śmierci nikt ze sobą nie łączy, jednak kiedy do śledztwa zostaje przydzielony Anton Habicht, którego sześcioletni syn zginął przed rokiem, ambitny policjant zaczyna drążyć sprawy zaginięć i śmierci chłopców z większą dokładnością. Okazuje się bowiem, żę w okolicy nie są to przypadki zupełnie odosobnione, a mali chłopcy, najczęściej z biednych rodzin, wabieni drogimi zabawkami giną z rąk nieuchwytnego zabójcy. 
Retro kryminał toczy się dość powoli, mimo tego pchając akcję do przodu, zmierzając do zaskakującego finału, który jest zdecydowanie najciekawszym punktem całości, przynosi bowiem dość zaskakujące rozwiązanie. Zdradzać go oczywiście nie będę, bo nie chcę psuć przyjemności z lektury :)
Oprócz wątku stricte kryminalnego książka stanowi doskonały przykład przekroju przez społeczeństwo czasów, w których toczy się akcja. Z jednej strony mamy biedotę i swoisty półświatek, z drugiej środowisko żydowskie, w dniu, kiedy przeprowadzona została noc kryształowa - tutaj również opisana, aż w końcu mamy arystokrację, wyższe sfery, dla których zderzenie z biedotą niektórych bohaterów staje się ekstremalnym przeżyciem. Do tego mamy tutaj także obraz Rzeszy w końcówce lat trzydziestych, gdzie narastają antyżydowskie nastroje. Ciekawy dodatek do całości.
Mamy również prowadzącą swoje własne śledztwo hrabinę, będącą jednocześnie polskim szpiegiem.... czujecie się zaintrygowani?I tak powinno być, bo to naprawdę ciekawa propozycja pomimo dość chaotycznego początku proponująca interesującą historię.


niedziela, 25 czerwca 2017

Maia Sobaczak - Przepisy na szczęście

Kolejna książka autorki bestsellera "Qmam kasze. Czyli powrót do korzeni" zawiera około 70 przepisów na bazie ryżu, komosy ryżowej, mąki orkiszowej i szałwii hiszpańskiej. Znajdują się w niej także przepisy na dania z warzyw, owoców oraz kiszonki.

Maia Sobczak przypomina momenty, które wywołują w nas uczucie szczęścia, zwraca uwagę na to, że odpowiednia dieta przyczynia się do dobrego samopoczucia. Otwiera na nowe smaki, zaraża swoim sposobem patrzenia na jedzenie i świat, uczy zestawiać składniki i budować własne kompozycje na bazie naturalnych rodzimych składników z dodatkiem przypraw i warzyw z całego świata. Inspiruje kuchnią, która w oczywisty sposób prowadzi do szczęścia.





Pierwsza książka tej autorki mnie nie zachwyciła, była taka zbyt wyszukana i powiedziałabym dość ekskluzywna jeżeli chodzi o dobór składników, jak na polskie warunki. A co za tym idzie ich dostępność i cena dla wielu było przeszkodą w korzystaniu z zaproponowanych przepisów.
Byłam ciekawa, co autorka zaproponuje w nowej książce, czy moje wrażenia będą podobne jak po lekturze pierwszej części.
Musze przyznać, że pierwsze, co mnie zaskoczyło to dość osobisty wstęp i to wcale nie taki krótki! Autorka przeprowadza w nim czytelnika poprzez różne miejsca, które odwiedziła smaki, które tam poznała, zwracając uwagę na to, co ważne, inspirujące i ciekawe, nie tylko jeżeli chodzi o kulinaria. O ile zazwyczaj jestem dość sceptyczna, tak tutaj takie historie bardzo mi się podobał, do tego dołączone fotografie były dodatkowym atutem.

Przepisy w książce podzielone są na żywioły: ziemia, jako matka wszystkiego, ogień (smażenie), woda (gotowanie) i powietrze (pieczenie oraz surowe produkty). Ciekawy pomysł, jako, że książek kucharskich pojawia się mnóstwo na rynku wydawniczym i każda nowa propozycja jest na wagę złota.
Same przepisy już podzieliłabym na dwie kategorie pierwsza - ciekawe i oryginalne = muszę wypróbować oraz takie jak niestety w pierwszej części przygotowywane ze zbyt wyszukanych i trudno dostępnych składników, po które raczej nigdy nie sięgnę, raczej przeczytam w ramach ciekawostki. Całe szczęście przepisy z pierwszej grupy są na tyle ciekawe i interesujące, ze rekompensują w zupełności te drugie. 

To, co moim zdaniem autorka mogła ulepszyć to zdecydowanie jakieś wprowadzenie dla nie-mistrzów kuchni np. wskazać, który ryż lepiej się lepi, a który wręcz przeciwnie - bo proponowanie wspomnianego lepkiego ryżu jest nagminne w przepisach w tej książce, jasne można skorzystać z podpowiedzi w internecie, ale to nie gwarancja udanego przepisu, no i wydaje mi się, że nie o to chodzi, żeby zanim się zajmie przygotowywaniem sprawdzać wszystko gdzie indziej. 

Myślę, że druga część jest zdecydowanie lepsza niż pierwsza, będę z niej zdecydowanie częściej korzystać, chociaż nie jest to propozycja bez wad i raczej nie stanie się moją ulubioną.


piątek, 23 czerwca 2017

Joanna Opiat-Bojarska - Koneser

Czasem zastanawiam się, jak autor układa w swojej głowie akcję powieści, w której dobre (najlepsze?) jest tylko zakończenie. Czy ma jej już gotowe od początku pracy nad nową książką, czy powstaje ono dopiero później?
Z książkami Joanny Opiat-Bojarskiej mam od samego początku problem, bo są one albo wyjątkowo przeciętne (słabe?) albo bardzo dobre. Niestety w tym przypadku okazało się, że raczej mamy do czynienia z lekturą na dość niskim poziomie.

Seksbiznes, czerwony rynek i tajemnice z przeszłości w mistrzowsko skonstruowanym kryminale. Wniknij w świat, w którym ciało jest tylko towarem.
Wakacyjny spokój mieszkańców Poznania burzą makabryczne odkrycia. W odstępie kilku dni w lesie zostają odnalezione szczątki kobiety, a na terenie starego pruskiego fortu wypatroszone ciało mężczyzny.
Obie sprawy prowadzi zgrany policyjny duet: doświadczony Burzyński i niepokorny Majewski. Przy ciele mężczyzny odnajdują wiadomość od mordercy. W poszukiwaniu odpowiedzi na mnożące się pytania pomaga im chłodna i zdystansowana antropolog sądowa Anita Broll.
Tropy wiodą w stronę bezlitosnych handlarzy żywym towarem...
Tymczasem tajemniczy mężczyzna o osobliwych potrzebach chce, by oczy całej Polski zwróciły się na niego.





Tak jak napisałam zdecydowanie koniec - samo rozwiązanie zagadki, pomysł i te facto prawdziwy motyw, wprawdzie do przewidzenia już wcześniej niż w końcówce powieści, okazują się ratować lekturę. Bo całość daleka jest od moich kryminalnych oczekiwań.
Mamy tutaj duet policyjny - stary wyjadacz Burzyński i młody wilk - Majewski, którzy prowadzą śledztwa w sprawie dwóch odnalezionych w lesie pod Poznaniem szczątków ludzkich. O ile szczątki kobiece znalezione w lesie będącym miejscem pracy pań jagodzianek nasuwają dość oczywiste skojarzenia w sprawie tropu, to już pocięte ciało mężczyzny każe szukać śladów gdzie indziej. Policjanci muszą odnaleźć sprawdzę, sprawdzić, czy te dwa zabójstwa coś łączy oraz ustalić tożsamość zabitych. W trakcie prowadzonego śledztwa pojawia się kilka ciekawszych momentów i zaskakujących wątków, jednak całość jest dość nijaka i raczej dość nudna, bo przez dłuższe okresy nie dzieje się nic lub niewiele. Owszem udało się autorce wplatać w całość wywiad prowadzony przez dziennikarkę z królem seks biznesu w Poznaniu, który jest dość mocnym punktem całości, to jednak całość w odbiorze pozostaje dość nijaka. A szkoda, bo finał zasługiwał na lepszy początek.

czwartek, 22 czerwca 2017

Eliza Piotrowska - Ortografia - twardy orzech, ale każdy zgryźć go może

Kiedy w szkole jest dyktando,
zwykle kończy się to grandą.
Wielu bowiem nie wie (szkoda!),
że nasz język to przygoda.
Trzeba tylko znać zasady
– jak w grze – 
bez nich nie da rady!

Eliza Piotrowska przedstawia najważniejsze zasady rządzące polską ortografią z humorem, sprawiając, że nauka z jej książką to prawdziwa przyjemność. Forma rymowanego wiersza ułatwia zapamiętywanie, zatem… do dzieła! Szóstka z dyktanda gwarantowana!






Lubię, kiedy książki niosą za sobą dobrze przemyślane rozwiązania dla dzieci. Tak jest w przypadku tej książki, która w bardzo ciekawy i przystępny sposób pomaga młodszym uczniom zmierzyć się z problemami ortograficznymi, proponując pomysłowe i interesujące rozwiązania niejednego problemu, który może im się wydawać nie do zrozumienia. 

Książka ma również bardzo ciekawą formułę. Każdy rozdział to osobna literka lub zagadnienie ortograficzne, które dzieci muszą przyswoić (np. nazwy geograficzne, nazwy własne, "nie" z różnymi częściami mowy itp.). Następnie każdej regule dotyczącej danego rozdziału poświęcona jest jedna wierszowana historyjka wraz z ciekawymi ilustracjami. Przy niektórych podrozdziałach pojawiają się również krótkie zadania dla czytających, pomagające przyswoić trudniejsze reguły. Żeby temat był wyczerpany na koniec danej części mamy także wierszyk dotyczący wyjątków - czyli w tym przypadku podrozdziały "Poza regułą" oraz krótkie podsumowanie - również w formie wiersza wszystkich reguł przedstawionych w danej części. 

Ciekawa i wyczerpująca propozycja dla uczniów, którzy rozpoczynają swoją przygodę z ortografią, tych, którzy powtarzają reguły i tych, którzy przy okazji chcą przeczytać fajne,krótkie historyjki. Do tego pasujące ilustracje Oli Krzanowskiej i mamy bardzo udaną całość :)

środa, 21 czerwca 2017

Nikola Kucharska - Jak to działa? Zwierzęta

Najnowsza propozycja wydawnictwa Nasza Księgarnia idealnie wpasowuje się w krąg zainteresowań naszego 3,5 latka. No i nie ukrywajmy rozwiązuje sporo problemów rodziców borykających się z pytaniami "a dlaczego/czemu/po co". Tym razem książka stanowi niezbędne źródło wiedzy z zakresu jak ogarnąć temat zwierzaków domowych i po co zwierzakom cała masa "narzędzi" przystosowujących ich do życia w konkretnym środowisku - domu, zarodzie, czy lesie. 

Dziadek naszej bohaterki - Klary - pomaga jej na kartach tej książki zrozumieć meandry zwierzęcego życia oraz w sposób przystępny tłumaczy co do czego służy, jak zwierzęta sobie radzą i co im jest potrzebne do lepszego życia. 
Każdy zwierzak domowy przedstawiony jest przez dziadka w przekroju, tak, żeby ciekawy maluch mógł zobaczyć, co znajduje się w środku. A do tego przekrój ten - anatomiczny z przymrużeniem oka- dopasowany jest idealnie do możliwości pojmowania przez docelową grupę wiekową ;)
Mnie osobiście urzekła wizja autorki przedstawiająca mechanizm szczekający u psa ;) Żeby nie tracić wam radochy z jego odkrywania celowo nie umieszczę go na zdjęciach. 

Na koniec autorka przygotowała coś dla starszych czytelników - zestawienie zawodów dla miłośników zwierząt oraz inspirujące osoby. Ciekawy sposób zachęcający do pomyślenia o przyszłości i możliwościach jej związania z pomocą zwierzętom.

Jedyne, co mnie do końca nie przekonało to oczy zwierząt pokazanych na obrazkach - jakby każdy z tych zwierzaków był szalony lub wściekły.Ale dziecku w lekturze zupełnie to nie przeszkadza ;)




Klara kocha zwierzęta i chciałaby wszystko o nich wiedzieć. W przyszłości zamierza zostać biologiem albo weterynarzem, albo zootechnikiem, albo leśniczym, albo zoopsychologiem, albo opiekunką do zwierząt… Ciężko się zdecydować. Na razie każdą wolną chwilę poświęca na zdobywanie wiadomości. Pomaga jej dziadek, który cierpliwie odpowiada na pytania za pomocą zabawnych rysunków. Dlaczego psy zostawiają mokre ślady łap? Po co świnie taplają się w błocie? Dlaczego szczur może skoczyć z dużej wysokości i nic mu nie jest? Dlaczego króliki ciągle poruszają nosem? Dlaczego papugi są takie hałaśliwe? Czy żaba słyszy, chociaż nie ma uszu? Dlaczego konie tak krótko śpią? Po co niedźwiedzie stają na dwóch łapach? Dlaczego kaczki mają takie dziwne dzioby? Dzięki czemu wiewiórka tak dobrze i zwinnie skacze? Dlaczego sarny kręcą uszami? 

Duży format, szczegółowe ilustracje, edukacja połączona z zabawą i humorem to tylko niektóre zalety tej niezwykłej książki o zwierzętach domowych, wiejskich, parkowych i leśnych. 

wtorek, 20 czerwca 2017

Paulina Świst - Prokurator

Trzydziestoletnia, niezwykle atrakcyjna Kinga Błońska jest szczęśliwą kobietą. To znaczy – była. Od wielu lat dzieliła życie z tym samym mężczyzną, a zawodowo, jako błyskotliwa adwokat, odnosiła sukcesy na sali sądowej. Z dnia na dzień fortuna odwróciła się od niej: przyłapała męża na zdradzie i została zmuszona do poprowadzenia sprawy groźnego bandyty „Szarego”. Jak się okazuje, „Szary” to jej przyrodni brat, z którym od dawna nie miała, i nie chciała mieć, kontaktu. Wydarzenia ostatnich tygodni postanowiła odreagować w klubie. Pijana wylądowała w mieszaniu Łukasza – poznanego tej nocy mężczyzny. Takiego seksu nie miała nigdy w życiu. W najczarniejszych scenariuszach nie
zakładała jednak, że Łukasza będzie widywała, i to regularne. Okazało się, że "facet na jedną noc" jest tytułowym prokuratorem... oskarżającym jej przyrodniego brata. 





Muszę przyznać, że dawno nie miałam tak mieszanych uczuć do przeczytanej książki, jak w tym przypadku. Z jednej strony zachwyt, z drugiej pewne rozdrażnienie i rozczarowanie, z jednej oczarowanie autentyzmem, z drugiej całkowity zawód jeżeli chodzi o postacie, czy pewne elementy akcji, które wydały mi się zdecydowanie przerysowane na tle całości.

To, co przede wszystkim rzuca się w oczy to nowatorskie prowadzenie akcji - mamy tu bowiem nietypową sytuację, kiedy każde wydarzenie przedstawione jest z perspektywy zarówno głównej bohaterki, jak i głównego bohatera, na początku nie do końca mi się to podobało, to jednak wraz z rozwojem akcji okazało się super rozwiązaniem, dającym czytelnikowi pełny i dokładny obraz tego, co się wydarzyło wraz z komentarzami prawniczki i prokuratora.

To, co jeszcze zdecydowanie oczarowuje to duży autentyzm tego, co przygotowała autorka, o ile na początku wyda się wszystko zapowiadać dość szablonowo to całe szczęście później okazuje się, że pomysł nie był sztampowy i jednak parokrotnie autorka zaskakuje dużym realizmem zarówno postaci, światka przestępczego, który jak sie okazuje na rodzimym podwórku wygląda momentami niczym z zagranicznych filmów prawniczo kryminalnych. 

To, co zdecydowanie zachwyciło mnie mniej to główne postacie - zarówno Łukasz, jak i Kinga nie wzbudzili mojej sympatii, raczej momentami wzbudzali rozdrażnienie i złość, a szarpanie się ich w obopólnych relacjach było momentami irytujące, Może to nie jest nic nienormalnego w środowisku, w którym toczy się akcja, może takie "nowoczesne" relacje to dla niektórych codzienność, mi jednak nawet w wersji papierowej nie do końca przypadły do gustu, psując niestety odbiór całości.

czwartek, 15 czerwca 2017

Aida Amer - Kroniki z życia ptaków i ludzi


Dwie rodziny, polską i niemiecką, łączy niewidzialna nić. Sztulmowscy z Podlasia i Stuhlmacherowie z Prus Wschodnich nigdy się nie spotkali, ale ich losy w czasach wielkich wydarzeń historycznych splotły się w niezwykły sposób. Przesiedleni Sztulmowscy zajmują dom Stuhlmacherów. Ten sam budynek, ta sama ziemia, ten sam cmentarz, cień tych samych bocianich skrzydeł nad głowami. I mały Fritz Stuhlmacher, chudy nieszczęśnik ze skrzypcami w dłoni, który staje się parobkiem we własnym domu. 

"Kroniki z życia ptaków i ludzi" to poruszająca opowieść o ziemi, która w burzliwym okresie międzywojennym była tyglem narodów i religii, później zaś stała się świadkiem wielkiej nikczemności i poruszającego bohaterstwa. Stanowiła tło dla życia ludzi i ptaków, ich wędrówek, cierpienia, walki i poszukiwania szczęścia.



Byłam bardzo ciekawa, jak autorce - pisarce wychowanej również w kulturze arabskiej - uda się połączyć historię dwóch rodzin łącząc je historycznie z najtrudniejszą epoką stosunków wzajemnych. 
Może nietypowo zacznę od tego, co podobało mi się najmniej. Były to dwie rzeczy - pierwsza, najbardziej zniechęcająca do lektury to zdecydowanie chaos na początku powieść, przeskakiwanie pomiędzy wątkami, bohaterami, rodzinami... w pewnym momencie było mi tak ciężko odnaleźć i uzmysłowić sobie kto jest kto, z jakiej rodzimy pochodzi i gdzie mieszka, że musiałam książkę odłożyć i niestety powrót był trudny. Chociaż, jak już mi się udało ustalić kto jest kto i jaka jest jego/jej rola lektura zaczęła sprawiać mi prawdziwą przyjemność. 

Druga rzecz, która nie do końca według mnie się sprawdziła to odniesienie do ptaków, które owszem w niektórych momentach wysuwają się na pierwszy plan, to jednak jest to trochę takie jakby dopięte do całości i nie do końca do niej pasujące.

Po początkowych trudnościach okazało się, że historia napisana przez autorkę okazała się naprawdę intrygująca, pokazująca całą plejadę ciekawych bohaterów oraz ich zawikłanych losów. Dwie rodziny w tak szczególnym czasie połączone tak naprawdę jednym domem, w którym kiedyś mieszkała niemiecka rodzina, a po wojnie przesiedlona polska z Podlasia. Ale całe szczęście autorka nie ogranicza się tylko do dwóch miejscowości, bowiem wraz z niektórymi bohaterami wracamy również do powojennego Monachium oraz podróżujemy do Francji. 

Musze przyznać, że mnogość postaci oraz wątków moim zdaniem starczyłyby spokojnie na jeszcze jeden tom, wtedy myślę moja ciekawość byłaby całkowicie zaspokojona. Tak trochę zabrakło mi dokończenia wątków niektórych postaci. Mimo tego całość okazała się naprawdę ciekawa i wciągająca. 

wtorek, 13 czerwca 2017

Katarzyna Enerlich - Wiatr od jezior

Rok 1922. Większość mieszkańców Zełwąg w pobliżu Mikołajek, tworzących niezwykle zżytą społeczność, staje się mormonami.

Rok 1998. W podmrągowskich lasach ktoś podpala na kamieniach ofiarnych zabite zwierzęta. Anna Sołowiecka, dziennikarka „Głosu Mrągowa” chce dociec, kim jest sprawca i dlaczego to robi. Jednocześnie próbuje rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci swojej przyjaciółki, mimo iż policja przyjęła wersję samobójstwa. Ma przeczucie, że obie sprawy coś łączy.

W mieście pojawia się czarnoskóry Bernard Mulunda Mayingo Bajohr. Spotkanie z nim prowadzi do odtworzenia przedwojennej historii Zełwąg. Fakty zaczynają się ze sobą splatać. Niespodziewanie jednak dziennikarska dociekliwość staje się śmiertelnie niebezpieczna.





Po bardzo udanej serii "Prowincja..." Katarzyna Enerlich przenosi nas w swojej kolejnej książce również na Mazury tym razem w centrum zainteresowania umieszczając kolejną po staroobrzędowcach (recenzja tutaj) grupę, tm razem wyznaniową - mormonów. Musze przyznać, że to kolejna książka, w której spotykam się z wyznawcami tej właśnie wiary i nieustannie w pewien sposób mnie ta grupa fascynuje. Byłam bardzo ciekawa, jak autorka pokaże ich początki na ziemi mazurskiej i jak powiąże akcję rozgrywającą się współcześnie (w tym wątek niejako kryminalny) z początkiem ruchu mormońskiego. O ile zazwyczaj nie do końca jestem fanką prowadzenia akcji dwutorowo - w dwóch różnych epokach - bo mało znam autorów, którym to się udaje, tutaj byłam pozytywnie zaskoczona, bo mimo wspomnianego podziału akcji lektura całości okazała się bardzo ciekawa. I co najważniejsze, żadna z płaszczyzn czasowych nie traci względem drugiej.

Chociaż nie ukrywam, że bardziej podobał mi się wątek współczesny - gdzie Anna, dziennikarka lokalnej gazety, po śmierci swojej przyjaciółki zaczyna prowadzić prywatne śledztwo. Podczas sprzątania mieszkania po zmarłej odkrywa coraz to nowe sekrety i tajemnice dawnej przyjaciółki. Ich rozwikłanie staje się dla niej niejako obsesją. Do tego w pracy dostaje temat napisania sprawozdania z prawdopodobnie rytualnych morderstw zwierząt, które ostatnio stały się regularne i ich częstolitliwość i charakter zaczęły niepokoić lokalną społeczność. Czy te sprawy coś łączy?Czy Annie grozi niebezpieczeństwo?Ma bowiem wrażenie, że ktoś poza nią szuka czegoś w mieszkaniu przyjaciółki.

Fascynująca historia, jak zawsze w przypadku autorki, ciekawie zarysowana tajemnica, dobre zbudowanie napięcia, wszystko to w połączeniu z historią, która wciąga i Mazurami, gdzie autorka zdaje się nieustannie zapraszać daje mieszankę godną polecenia. Z niecierpliwością będę czekać na kolejną powieść autorki, mam bowiem wrażenie, ze za punkt honoru postawiła sobie odkrycie nieodkrytych powszechnie i standardowo Mazur przed czytelnikami z całej Polski.

czwartek, 8 czerwca 2017

Rafał Przybylok - Czajnikowy.pl – dobra herbata




Po lekturze tej książki już nikt nie spojrzy na herbatę jak na coś prozaicznego.
W dobie zdrowego stylu życia i dostępności produktów z całego świata herbaciana pasja jest naturalną konsekwencją rosnącej ciekawości i świadomości kulinarnej. Rafał Przybylok zabierze nas w fascynującą podróż po herbacianych polach i opowie o tym, co każdy miłośnik herbaty wiedzieć powinien – przybliży odmiany, sposoby uprawy i parzenia, przytoczy mity i legendy, zdradzi przepisy na swoje ulubione herbaciane napoje – zarówno autorskie, jak i wywodzące się z tradycji różnych krajów.




To jest zdecydowanie książka dla wielbicieli herbaty w każdej postaci. Ciężko mi napisać recenzję książki, w której wszytko mi się podoba. Stanowi ona dla mnie kompendium wiedzy na temat naparu, bez którego nie wyobrażam sobie życia. Najpierw autor skupił się na historii i początkach herbaty - opowiada nam skąd się wzięła, jak doszło do tego, że pojawiła się w powszechnym użyciu i jak - z modyfikacjami - trafiła na inne kontynenty. Co ciekawe zarówno w tym, jak i w kolejnych rozdziałach autor, łamiąc trochę schemat, albo go ubogacając przedstawia również różne legendy i przypowieści na temat herbat dotyczące aspektu poruszanego w danym rozdziale. Część druga to opowieść o tym, jak produkuje się herbatę oraz jakie są jej rodzaje. Kolejny rozdział - dla mnie zdecydowanie najciekawszy to herbaciana podróż po krajach i kontynentach - dowiemy się z niego o tym gdzie pije się jaką herbatę, jakie są specyfiki i smaki lokalne, a co ciekawsze na większość herbacianych lokalnych modyfikacji/propozycji autor podaje również przepisy. Zakończenie to poradnik herbaciarza oraz herbaciane rozmaitości z jeszcze większą liczbą przepisów - tym razem również okołoherbacianych :) Do tego zdjęcia, które budują klimat, pokazując wszystkie aspekty procesu, rodzaje herbat i miejsc, gdzie się ją hoduje. Polecam nie tylko fanom tego naparu. Ja zdecydowanie jestem zachęcona do wypróbowania bubble tea... co to takiego? Sprawdźcie sami!

środa, 7 czerwca 2017

Chłopięce nowości książkowe

Jak zgodnie stwierdzili moi dwaj panowie najnowsze propozycje, które do nas trafiły zdecydowanie trafiają w chłopięce gusta, więc tym razem autorem recenzji jest tata :) mama tylko moderuje ;)


Tomasz Kowal - Miasto w chmurach. Miasto pod ziemią



Agent specjalny Tymek wyjaśnia: TA KSIĄŻKA NIE JEST ZWYCZAJNA! Ma formę harmonijki, którą można oglądać strona po stronie jak tradycyjną książkę lub rozłożyć w całości niczym mapę. A raczej dwie mapy, bo znajdziemy tutaj panoramy dwóch miast: Podniebna z jednej strony harmonijki i Podziemina z drugiej! Sprawdź, który ze sposobów podróżowania po tych niezwykłych miastach odpowiada ci najbardziej! Bez względu na to, co wybierzesz, nie zapomnij o misji, jaką musi wykonać Tymek, i nie przegap zadań specjalnych, które czekają w każdym z miast! Do odnalezienia jest mnóstwo przedmiotów i wiele osób potrzebuje twojej pomocy. Nie zwlekaj, przyłącz się do misji!




Moja wyobraźnia włączyła super bieg... Naprawdę chciałem się znaleźć w tych dwóch miastach... Znaleźć w świecie tam przedstawionym (mix między steampunk a fallout). Pamiętam wyprawę do Wrocławskiego Kolejkowa, gdzie oprócz wynikających z nazwy miejsca pociągów wszędzie działo się coś ciekawego. Owszem i tam i tu mamy statyczne scenki, a jednak tak dużo wnoszą ruchu w przedstawiony świat - gdziekolwiek się spojrzy tam widzi się kolejną historyjkę, a to robot policjant kieruje ruchem, a to ktoś naprawia samochód...i całość jest połączona i rozwijalna! Kiedy już zwiedzimy wszystkie zakamarki na jednej stronie, możemy przejść (np. mostkiem) na kolejną, lub dalszy ciąg sobie rozwijać - książka ma bowiem formę harmonijki, dając czytającemu dodatkowe możliwości, co nam zdecydowanie przypadło do gustu. 



Tomasz Minkiewicz - Poszukiwacze przygód. Magiczny pierścień

Nadstawcie uszu, przysuńcie się
do ognia, gdy zawierucha.
Nastroszcie wąsy, ogony w słup,
kto ciekaw, ballady niech słucha.

Trójka ich jest, birbantów jak wy,
z sercem po stronie przygody.
W największą hecę na ślepo by szli,
nie licząc na żadne nagrody.

Jeden, faktycznie, na ślepo, gdyż
urodził się nietoperzem.
Drugi to z dzikiej puszczy żubr,
trzeci wiewiórczym jest zwierzem.

Rudą ma kitę Eli łuczniczka,
Bururum młot dzierży ze swadą,
Wróż, cóż, powiedzieć wystarczy, że
czaruje głównie nadwagą.

Tak oto, nucąc pod nosem balladę, bard-narrator rozpoczyna opowieść o zwariowanej przygodzie trójki przyjaciół: sprytnej wiewiórce Eli, dzielnym żubrze Bururumie i tajemniczym nietoperzu Wróżu. W drodze na Górę Potworną nasi bohaterowie będą musieli zmierzyć się z całą masą niebezpieczeństw i rozwiązać niejedną zagadkę. To właśnie Ty, czytelniku, będziesz musiał im w tym pomóc. Spostrzegawczość, spryt i poczucie humoru – to wystarczy, by wykaraskać się z każdej kabały.
Czy odnajdziecie drogę na bagnach przeraźliwie milusińskich Bająków? Czy podejmiecie się znalezienia ukrytych fragmentów drzwi, przeciskając się między Kościakami w kanałach? Czy rozwiążecie zagadkę podstępnego czarnoksiężnika Znikatora-Pojawiatora? Przygoda, zabawa, łamigłówki i romans. Okej, bez romansu. Przygoda, zabawa, łamigłówki i czarodziejski hełm, dziwnie przypominający garnek. To wszystko znajdziecie w łączącej elementy komiksu, powieści i labiryntu książce "Poszukiwacze przygód. Magiczny pierścień".

Z wielkim uśmiechem przeczytałem tę książeczkę, trafiła w 100% w moje wewnętrzne dziecko. Po pierwsze (pomijając zagadki - łamigłówki polegające na odszukaniu schowanych elementów) ta książka to pięknie ilustrowany komiks (w typie ulubionych Kajko i Kokosza, a nie Spider/Supermana) opowiadający historię śmiałków rodem z Dungeons and Dragons. Typowa drużyna (Rycerz, Czarodziej i Łucznik, plus śpiewający Bard) wyrusza w nieznane (dobierajac kierunek względem napotykanych problemów) a na końcu wielki potwór i skarb. Bardzo "chłopakowa" pozycja, żałuję, że syn (3,5 roku) będzie musiał nieco podrosnąć, żeby mieć co najmniej połowę tej radości, która sprawiła tacie...

wtorek, 6 czerwca 2017

Jolanta Naklicka-Kleser - Lodovo czyli domowe, zdrowe lody, zimne desery i smoothie

Stoimy u progu lata, a jak wiadomo lody to najlepszy pomysł na letnie desery i nie tylko. Zwłaszcza, jak się ma dzieci - wtedy dokładnie wiadomo, gdzie jest najbliższa lodziarnia, zaspokajająca dziecięce zachcianki w tej materii. Co jednak zrobić, kiedy te zachcianki są nagminne lub trudno dostępne - poza tymi ze sklepu spożywczego? Z pomocą przychodzi nam wtedy Jolanta Naklicka-Kleser, która to proponuje całe mnóstwo przepisów na orzeźwiające, proste, smaczne i zdrowe desery dla wszystkich entuzjastów lodowego szaleństwa.
To, co mnie zauroczyło w tej książce to przede wszystkim minimalizm - zarówno, jeżeli chodzi o przepisy, jak i o ich oprawę graficzną. Obie są dość okrojone, ale bardzo wyważone i pasujące do siebie. Same zdjęcia urzekają, bo są po prostu piękne. Z książkami kulinarnymi jest tak, że ich oprawa graficzna odgrywa bardzo dużą rolę - nie wiem jak potrawy byłyby smaczne, to kiepskie ich zdjęcia potrafią zepsuć odbiór. Tutaj całe szczęście wszystko idealnie ze sobą współgra, powodując, ze z każdą przewracaną stroną ma się ochotę na więcej.

Co do samych przepisów to są one rzeczywiście zdrowe fit i trochę trendy - niech żyje tofu, które tutaj również się pojawia dość często. Co ciekawe autorka nie ogranicza się tylko do owców sezonowych, ale proponuje również przepisy na czas, kiedy jesteśmy skazani na owocową egzotykę oraz doradza, żeby zawczasu zapatrzeć zamrażarkę w małe paczuszki z zamrożonymi owocami, które w środku zimy cieszyć będą dodatkowo.



Sama Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, tak, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie:
-Ice pops - czyli proste lody na patyku
-Lody w 5 minut
-Dla zaawansowanych
-sorbety
-granity
-smoothie (zielone, mocno owocowe, vege, o poranku, smoothie bowl)

Polecam wszystkim fanom zimnych deserów!


Mrożone smakołyki uwielbiają i dzieci, i dorośli. Przekonaj się, że mogą być nie tylko pyszne, ale i zdrowe!
Z roku na rok jemy coraz więcej lodów. Dawniej kojarzyły się głównie z miesiącami letnimi, od pewnego czasu goszczą w menu przez cały rok. Różnorodność smaków przyprawia o zawrót głowy.
Chcesz podawać bliskim mrożone smakołyki z przekonaniem, że jedzą nie tylko pyszne, ale i zdrowe rzeczy? Postaw na zdrowe lody domowe, zimne desery i smoothie!

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Bernadeta Prandzioch - Terapeutka

Listopadowy poranek. W ogrodzie gabinetu terapeutycznego zostają znalezione zwłoki dziecka. Choć pracująca tam terapeutka Marta Szarycka stara się trzymać na uboczu, szybko zostaje wciągnięta w bieg wydarzeń za sprawą dziwnych wiadomości, które otrzymuje, a także policjanta prowadzącego śledztwo. Młoda, świetnie zapowiadająca się psycholog, której nienaganny wizerunek naruszają skłonność do przygodnego seksu i angażowanie się w związki bez przyszłości, zostanie zmuszona do skonfrontowania się z najbardziej bolesnymi doświadczeniami z przeszłości. Ile będzie musiała poświęcić w grze, w której stawką jest życie kolejnych dzieci?

Intrygująca fabuła ze świetną, nieszablonową postacią Marty Szaryckiej. To, co wydaje się uporządkowane i bez skazy, w rzeczywistości toczy rak traumy z przeszłości.





Zawsze mnie intrygowało kim są poza pracą psychologowie, jak radzą sobie w "normalnym" życiu, kiedy nie zmagają się z problemami innych i próbują im je rozwiązać. Czy uporali się ze swoją przeszłością, czy radzą sobie w życiu lepiej, niż ci, którzy przez kilka lat studiów uczyli się innych rzeczy niż to, jak pomagać innym.

Tym razem podczas lektury powieści "Terapeutka" miałam okazję przekonać się, jak to może wyglądać naprawdę. Nietuzinkowa bohaterka, która ani przez moment nie wzbudza sympatii - z różnych względów, dla mnie było ją po prostu trudno zaakceptować w całości, poprzez kilka tygodni swojego życia pokazuje nam czarne strony zawodu. Kobieta z tajemniczą przeszłością, która na codzień pomaga pacjentom uporać się z ich przeszłością, powoli nam odkrywa wraz z rozwojem akcji musi się zmierzyć z morderstwem, które ktoś popełnił w gabinecie, w którym wraz z przyjacielem prowadzą. . Okazuje się, że morderca zdaje się znać pewne fakty, które terapeutka skrzętnie ukrywa, wiążąc ją z morderstwem dziecka. Co takiego wydarzyło się w życiu Marty, ze do tej pory nie zdołała się z tym uporać? Kim jest morderca, jaki jest jego cel? Wraz z rozwojem akcji pytań przybywa, autorka długo trzyma czytelnika w niepewności, nie odsłaniając wszystkich kart- tajemnic z przeszłości głównej bohaterki.

Teoretycznie to ciekawy zabieg, praktycznie, akurat w tym wydaniu do mnie nie trafił. Może dlatego, że więcej niewiadomych niż pewniaków w połączeniu z trudną, momentami męczącą i irytującą bohaterką nie trzyma w napięciu, raczej wywołuje u czytającego swoistą frustrację? Przynajmniej u mnie tak to się odbyło. Postępowanie Marty, całkowicie dla mnie momentami niezrozumiałe, trudne do zaakceptowania wraz z rozwojem akcji stawało się po prostu męczące. 
Do tego wydaje się, że autorka bardziej skupiła się na głównej bohaterce niż toczącym się śledztwie, co też nie do końca mnie przekonywało, bo trochę zabrakło mi jednak rozbudowanego wątku kryminalnego. Może nie taki była zamiar autorki?Nie wie, wiem natomiast, że zdecydowanie najlepszy okazał się finał powieści, rekompensując po części, te wszystkie wspomniane przeze mnie wcześniej niedostatki.


piątek, 2 czerwca 2017

Maria Nurowska - Wariatka z Komańczy

Maria Nurowska powraca z nową powieścią o niezwykłej kobiecie, wspaniałej artystce; jedni ją uwielbiają, inni się jej boją, jeszcze inni nazywają wariatką z Komańczy…

Marta Kohn, znana malarka, wyjeżdża na krótki urlop w Bieszczady, chce odpocząć od warszawskiego życia, które w niezwykłej ciszy i wolno płynącym czasie coraz bardziej się od niej oddala. Z każdym dniem upewnia się, że chce tu pozostać. 
Ta decyzja zmieni jej życie, ale nie tak, jak tego oczekiwała. Do Komańczy przyjeżdża bowiem trójka francuskich architektów, którzy mają zrekonstruować spaloną osiemnastowieczną cerkiew. Po burzliwych początkach znajomości Marta zostaje żoną jednego z nich – i oboje wyjeżdżają do Lwowa, gdzie Jean-Paul będzie nadzorował prace nad renowacją siedemnastowiecznego kościoła. Życie we Lwowie jest względnie normalne, ale o kilkaset kilometrów dalej toczy się okrutna wojna, w którą Marta zostaje zamieszana. Przez pół roku będzie więziona w piwnicach merostwa w Ługańsku, a to wystarczająco dużo czasu, aby przemyśleć swoje życie, pełne wzlotów i upadków, cierpienia i miłości.


Jestem ogromną fanką powieści Marii Nurowskiej, za ich nietuzinkowość, historie niebanalne oraz kobiety - bohaterki, obok których nie można przejść obojętnie. Każda lektura jej powieści daje gwarancję poznania osoby w pewien sposób wyjątkowej, historii z przesłaniem. Aczkolwiek uważam, że część nowszych propozycji autorki jest ciut gorsza niż wcześniejsze powieści.


Przeczytana przeze mnie ostatnio "Wariatka z Komańczy" to jedna z niewielu powieści pisanych w pierwszej osobie, którą byłam w stanie doczytać do końca. A to nie zdarza się często ;)
Marta Kohn to znana malarka z trudną przeszłością. Wraz z kolejnymi rozdziałami okazuje się, że w jej historii więcej jest tajemnic, cieni i trudnych zdarzeń niż blasków. Z drugiej strony jest postacią na tyle skomplikowaną, że wbrew temu, co wydarzyło się w jej życiu nie od razu wzbudza sympatię, o ile w ogóle. Akcja powieści toczy się dwutorowo - z jednej  poznajemy przeszłość Marty - wszystkie wydarzenia z jej życia, które doprowadziły, ją do miejsca, w którym aktualnie się znajduje - tutaj wkracza wątek współczesny, kiedy to zatrzymana podczas wojny na Ukrainie Marta, niepewna swojej przyszłości, jednak z nadzieją czeka na swoje uwolnienie. 

To, co oprócz losów i postaci głównej bohaterki fascynuje podczas lektury to przekrój historyczny - od czasów PRL do współczesności, wydarzeń najnowszych, na tle których rozgrywa się akcja, czy raczej należałby napisać, które ją determinują, bo wszystko w życiu Marty wyglądałoby inaczej, gdyby nie pewne wydarzenia historyczne, które to zdeterminowały jej decyzje życiowe. 
Fascynująca historia nietuzinkowej kobiety, jej zagmatwane losy i często niezrozumiałe decyzje w połączeniu z historycznymi odniesieniami sprawiają, że książka na długo zapada w pamięć, a wyobraźnia podsuwa różne możliwe scenariusze i warianty "co by było gdyby".